sobota, 5 grudnia 2015

Rozdział 5

Rozdział 5

Prezencik na Mikołajki kochani - więc łapcie nowy rozdział !:*

* Katy

Zeszłam na dól, w celu otworzenia drzwi mojej przyjaciółce, która dobierała się do nich od ponad dwóch minut. Wytłumaczcie mi jak można być tak nachalnym, przecież zejście ze schodów jest ciężkie a ponadto mój stan emocjonalny nie pozwala mi na zbyt wielki wysiłek. Kiedy wreszcie doczłapałam się do drzwi, odblokowałam je, aby Hope weszła. Nie była ucieszona, wręcz przeciwnie była zła. Uśmiechnęłam się sztucznie w celu poprawienia jej humoru, chociaż to i tak nic nie dało.
Zdjęła buty i skierowała się w stronę kuchni, więc podążyłam za nią. Jak się okazało w owym pomieszczeniu siedział mój bart.
- Nie wiedziałam, że jesteś w domu. Myślałam że dalej na treningu- powiedziałam.
- Przyszedłem parę chwil temu, a tak wogule to jestem Jack - powiedział mój bart, skierowując drugą część zdania do mojej przyjaciółki.
- Ja Hope. Gdzie chodzisz na trening ? - zapytała.
- Mam zespół z chłopakami i ćwiczymy na sali wynajętej w jednym barze -odpowiedział 
- Katy, kiedyś pójdziemy ich zobaczyć - powiedziała moja przyjaciółka.
- Ok- powiedziałam i wyszłam razem z nią aby znaleźć się jak najdalej Jacka. 
Usłyszałam w tle śmiech mojego brata.
Mimo tego iż był ładny, to był strasznym kobieciarzem. To była cecha, której u niego nie cierpiałam, a ja nie chciałam, aby Katy poznała tą stronę Jacka.
Westchnęłam i skierowałam się z Hope w stronę mojego pokoju. Kiedy usiadłyśmy wreszcie na łóżku u mnie, od razu zasypałam Hope pytaniami.
- Opowiadaj jak randka - powiedziałam, pocierając ręce podekscytowana.
- Eh.. no wiesz normalnie - powiedziała, uciekając wzrokiem.
- Hope.. mów co się stało na randce - powiedziałam, wnioskując z jej miny iż naprawdę coś się wydarzyło.
- Nie chodzi o randkę, po prostu na nie tego chłopaka trafiam.- powiedziała nadal jakby lekko zmieszana.
- To o co ? - zapytałam już nie wiedząc o co chodzi.
- Przed wyjściem do domu, dostałam esemesa. Najlepsze jest to iż wyświetlił się numer zastrzeżony, a owy osobnik podpisał się skrótem B. - powiedziała.
- To dziwne ... bardzo dziwne a co chciał ?- zapytałam, zdziwiona tą sytuacją.
I w tym momencie usłyszałam hałas, jakby ktoś otwierał okno ?? Spojrzawszy w tamtą stroną, zobaczyłam dwóch chłopaków, zląkłem się bardzo, a moje serce zaczęło bardzo szybko bić. Nie musiałam spoglądać na moją przyjaciółka, aby zobaczyć jej reakcję. 
Stała obok mnie zasłaniając usta, aby nie krzyknąć.
 Pierwszy odezwał się wysoki z mnóstwem tatuaży,które pokrywały jego ciało.
- Hmm z tego co wiem to chcieliśmy was zaprosić na bal, co nie Niall- powiedział.
I wtedy zwróciłam uwagę na drugiego chłopaka. Oczywiście, że był to ten chłopak na którego się natknęłam tak wiele razy - Niall. Wszędzie rozpoznam te przeszywające mrozem niebieskie oczy, które nie wyrażały nic.
- Tak, chociaż ja już byłem wcześniej umówiony - uśmiechnął się i spojrzałam na mnie.
- To co ? - zapytał tym razem ten pierwszy chłopak, którego imienia nie znałam.
- Poczekaj... Stop Stop... Władowaliście się do pokoju mojej przyjaciółki strasząc nas i myśląc że iż was nie znamy pójdziemy z wami na bal .. Nie ma mowy. Jesteście chorzy, dzwonie na policję- powiedziała Hope.
- Nie trzeba, ja ich znam - tym razem udzielił się Jack.
- Co ??? - krzyknęła moja przyjaciółka kompletnie nie wiedząc o co chodzi. Chociaż muszę przyznać się ja też nic nie wiedziałam, a tym bardziej ciekawiło mnie to skąd Jack ich zna.
- Ja ich namówiłem, żeby wzięli was na bal, ponieważ stwierdziłem, że w to Halloween się zabawicie. Więc ?- zapytał się Jack.
- Nie ma mowy - odpowiedziałam.
 Założywszy ręce na piersi, jak małe dziecko, które nie ma zamiaru zjeść obiadu.
- Obiecałaś mi coś - powiedział Niall i mój bart tylko mroził go wzrokiem.
Wreszcie po długich dwugodzinnych namowach, zwłaszcza mojego brata pojechaliśmy jego atutem w piątkę na bal. Jedna myśl przechodziła mi tylko przez głowę, że to będzie najgorszy dzień w moim życiu.
________________________________________________________________________________
Witam, nie rozpisuję się, ponieważ chcę stawić notkę przed tym rozdziałem.
Więc komentujcie  kochani!!!!!!!!
Do następnego :*

Wiadomość z zaświata

Wiadomość z zaświata

Witam, moi drodzy z racji tego iż są mikołajki ( u mnie już 00:10) to dam wam prezent w postaci kolejnego rozdziału. Mówię od razu iż jest to święto, to czekałam 4h, aby wstawić wam rozdział.
Było to męczące... mam zeza przez 6h przed komputerem więc jeżeli doceniacie moją pracę to zostawicie komentarz :)
To tyle, życzę miłych mikołajek i wielu prezentów :*
Do następnego :)

poniedziałek, 23 listopada 2015

Notka

Notka 

Uwaga z związku z tym, że nie ma rozdziału wstawiam wam link do zwiastunu bloga.
(Rozdział pojawi się prawdopodobnie w weekend.)

(Na pocieszenie :))
Do następnego kochani :*



wtorek, 10 listopada 2015

Rozdział 4


Rozdział 4


Notka pod rozdziałem!!! Ważne przeczytaj!!!

*Klaus
16:15 p.m

Wieczór powoli się zbliżał, a ja nadal nie miałem odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Idąc francuską dzielnicą, obserwowałem ludzi, którzy szczęśliwi szli przez miasto. Szczęście nadzwyczaj trudne pojęcie, które nie łatwo określić w jednym prostym słowie. Ludzie mówią, że bez trudu je znaleźć, ale to zwykłe kłamstwo. Sam się o tym przekonałem, a miałem na to tysiąc długich lat. Ludzie kłamią, istoty świata naturalnego kłamią, wszyscy kłamią, ponieważ prawda boli, a prawda jest taka, że ja nie umiem zaznać szczęścia, ponieważ je niszczę. Jestem potworem, który ukrywa się pod nieistniejąca skórą człowieka. Jestem nieśmiertelną hybrydą która, nie zaznała prawdziwej miłości. Jestem istotą, którą ciężko zrozumieć i trzeba mieć przy mnie dużo cierpliwości. Umiem zaskakiwać jednocześnie psując więzy, które zawieram. Mimo iż jestem taki jaki jestem, istnieje jeszcze u mnie te nasionko dobra. Znalazłem się przed domem niemalże w mgnieniu oka i równie szybko przekroczyłem jego próg. Po męczącym dniu marzyłem głównie o tym, by dobyć pędzla. Odwiesiłem płaszcz, zdjąłem buty i zdaję się rzuciłem gdzieś w kąt, opuściłem przedpokój i minąłem korytarz, następnie skręciłem w lewo i znalazłem w biurze. Poprawka: w pomieszczeniu, do którego sprowadzałem wszystko, a jeśli chodzi o istoty podobne do mnie, to sprowadzały się same.Zalazłem się w pokoju, gdzie ukazała się moja dusza artystyczna. Oczywiście, że byłem artystą, a moje obrazy ukazywały to co czuję. Zabrałem pędzel z brązowego stołka i zacząłem malować. Moim obiektem przelewu na płótno był owy pokój, lecz zamiast go ukazać w brązowo ciemnych kolorach z elementami białych mebli niekiedy czarnych z ciemną jasno zlewającą się podłogą, pokazałem ten pokój inaczej bardziej oczami artysty zacząłem malować go w inny sposób. Najpierw biel która przechodziła w ciemność i wyróżniła ten pokój na moim obrazie. Jakby ciemność i jasność toczyły ze sobą bitwę i w tym momencie mogłem zauważyć że mój obraz był bardzo podobny do mnie. Ja sam ze sobą toczyłem bitwę i bardzo często ją przegrywałem.
Miałem zamoczyć pędzel w farbie, kiedy mój brat wszedł do pokoju, przerywając moją czynność.
— Bracie, mam wieści – poinformował mnie Elijah.
— Słucham, może ty masz ciekawszą koncepcję od reszty – powiedziałem uśmiechając się chytrze.
Położyłem pędzel na stole i skupiłem swój wzrok na osobniku przed mną.
— Niedaleko cmentarzu, który należy do jednych z sabatu wiedźm, znalazłem sól.To oznacza że w zabójstwa wampirów są zamieszane wiedzmy jak i demony – powiedział, poprawiając przy tym swój jak zawsze idealnie ułożony krawat, który konstatował z jego ciemnym garniturem.
— To jakim cudem Niall nic nie wie ? – zapytałem zmieszany z tropu.
— Demony się go wyparły, bo poparł twoją stronę Klaus.
Zmarszczyłem brwi i zaciekawiony zadałem pytanie, które siedzi w mojej głowie od paru dobrych chwil.
—  To gdzie jest Niall?– zapytałem.
— Nie wiem – powiedział, obracając się za siebie.
I w tym oto monecie ujrzałem blondyna z uśmiechem na twarzy.
— Gdzieś ty był ? – zapytałem podkreślając bardzo mocno każde słowo.
— Powiedzmy że znalazłem dziewczynę, tą którą tak długo szukacie – oznajmił.
— Kogo ? – zapytałem, przybierając poważną minę.
— Siostrę Jacka - powiedział.
—Czy to nie on pochodzi od pierwszych rodów ?- zapytał Elijah.
— Tak i wychodzi ma to,że oboje pochodzą od dwóch różnych rodów – powiedział Niall. Zaciekawił mnie swoją wypowiedzą, ponieważ chodziły pogłoski, że cała linia pierwszych  rodów wyginęła, a teraz jednak jest światełko w tunelu.
— Z jakich rodów ? - zapytałem Nialla, będąc bardzo ciekawski.
— Z tego co wiem to istnieją jeszcze cztery rody :Oscuridad, Brillo, Maldición i Virtudes.Tylko nigdzie nie ma wspomniane z jakich rodów pochodzi owa dwójka –  powiedział.

- Hmm...resztę zostaw mi sam się tym zajmę –  poinformowałem mojego przyjaciela-Zaproś ich na bal Halloweenowy - powiedziałem do  owych osobników, obierając się o krzesło na które wcześniej usiadłem..
— Robimy bal ? Nic o tym nie wspominałeś Niklaus – powiedział mój brat.
Uśmiechnąłem się i kiwnąłem głową na znak potwierdza.
— Kto się zajmie wystrojem naszego domu ? – zapytał Elijah.
— Ty Elijah, z tego co wiem to kiedyś zajmowałeś się wystrojem na bale – uśmiechnąłem się chytrze i wyszedłem z pomieszczania zostawiając lekko zmieszanych chłopaków.
Wyszedłem z domu zamiarem dowiedzenia się czegoś w sprawie zabójstw.
Jako pierwszy cel mojej podróży obrałem sobie cmentarz, który należał do jednego z sabatu wiedźm.
Kiedy znałem się na miejscu spoczynku zmarłych, z którego czarownice czerpały moc, stanąłem na środku zastanawiając się gdzie iść. Dokoła dało się zauważyć groby cmentarne otoczone przez swoją ciemność, sprawiając iż to miejsce było jeszcze bardziej tajemnicze i budzące grozę.
Po długich minutach zastanowienia skierowałem się w prawo gdzie dało się usłyszeć szepty rozmowy.
Znajdując się na miejscu znalazłem czarownice, które nie były ucieszone z mojego widoku.
Uśmiechnąłem się sztucznie.
— Będzie tak stać i się gapić czy zaprowadzicie mnie do waszej mentorki – zapytałem.
— Chodź za mną – powiedziała wysoka brunetka.
Skierowałem się za nią przechodząc obok różnorodnych grobów. Niezbyt zainteresowany tym zacząłem tracić cierpliwość tą jakże długą wędrówką.
— To tutaj – dziewczyna pokazała jeden z grobowców. Wszedłem do środka i od razu dało  się zauważyć świece, które były porozstawiane po całej może rzec kaplicy. Omiotłem wzrokiem pomieszczenie i zacząłem  szukać jakiej jakiejkolwiek żywej duszy. Po paru minutach westchnąłem zniecierpliwiony czekaniem.
— Co cię tu sprowadza Klausie Mikaelsonie – zapytała można powiedzieć kobieta w średnim wieku, w długiej czarnej sutannie zapinanej aż po szyję.
— Wasza banda czarownic, która morduje moje wampiry – syknąłem.
— My się w to nie mieszaliśmy –zaprzeczyła zakładając rękę na rękę.
— To wytłumacz mi to – pokazałem sól – współpracujecie z demonami – zapytałem będąc już u skraju cierpliwości.
— Mówiłam że to nie my się mieszaliśmy i nic nie wiemy o żadnych morderstwach – powiedziała będąc pewna swoich słów.
— Kłamiesz – wykrzyknąłem to i w tym momencie moja cierpliwość się skończyła. Popatrzyłem ze złością na kłamliwą wiedźmę  i szukałem jakichkolwiek oznak strachu. Oczywiście, że je znalazłem, bała się i to bardzo choć próbowała udawać silną, bo kto by nie bał się Klausa Meaklsona.
— Posłuchaj mojego serca, mówię prawdę Nikluas – powiedziała, powoli się załamując.
Zrobiłem to co ona kazała, posłuchałem jej serca. Biło szybko, lecz ze strachu.
Spojrzałem na nią jeszcze raz, a potem podszedłem do niej. W tym momencie byłem praktycznie na równi z nią, bo owa kobieta była bardzo wysoka.
Uśmiechnąłem się sztucznie, a później z całej siły skierowałem moją rękę w stronę klatki wiedźmy wyrywając jej serce. Po skończonej czynności wyszedłem ze cmentarza z poprawionym humorem.
~~ 18:15~~
*Katy
Cały mój dzień minął na siedzeniu w pokoju i oglądaniu filmów oraz seriali. Dzięki temu iż jestem wspaniałą aktorką, która fantastycznie naśladuje różne choroby nie udałam się na lekcję, choć szczerze mówiąc nie poszłam do szkoły z czystej dobroci mojego brata, ale to nie zmienia iż potrafię naśladować różne osoby.Znudzona oglądaniem filmu „ Love Rosie „ który moim zdaniem był nudny. Dziewczyna zakochuje się w swoim najlepszym przyjacielu, a on w niej, choć żadne z nich tego nie wie i w tym momencie wszystko się komplikuje. Moim zdaniem film był oklepany i nudny, dlatego jak najszybciej go wyłączyłam. Po śmierci rodziców straciłam wiarę że istnieje coś takiego jak miłość. Nie umiałam kochać drugiego człowieka nie licząc mojego brata. Nie byłam do tego zdolna, wciąż w mojej głowie przebywały doświadczenia z dawnymi chłopakami. Złamane serce.Ból.Płacz.Depresja. Nic innego nie krążyło mi po głowie, oprócz bólu jaki przeżywałam, dlatego od tamtej pory nie miałam chłopaka, ponieważ obiecałam sobie, że nikt mnie już nigdy nie zrani. Wstałam z łóżka, aby rozprostować nogi oraz ręce. Po wykonanej czynności, zabrałam  ze stolika telefon z zamiarem sprawdzenia co z Hope, która od czasu swojej randki nie odzywała się do mnie. Wyszukałam numer dziewczyny i zadzwoniłam do niej.
Dopiero po trzech sygnałach odebrała.
— Hej Hope, to ja Katy – powiedziałam.
— Hej Katy, przepraszam, że się nie odzywałam ale byłam zajęta – tłumaczyła się Hope.
— Nie musisz się tłumaczyć, lepiej mów jak randka – powiedziałam.
— Co tu dużo mówić była wspaniała, ale Luke to nie mój typ – powiedziała z lekkim smutkiem.
—  Jak to nie twój typ ? –  zapytałam bardzo ciekawa.
— Inne zainteresowania, wogule inne charaktery. Nie mój typ, chyba miłość do nie dla mnie – powiedziała zawiedziona.
— Głowa do góry, znajdziesz innego – powiedziałam, aby podnieść jej stan moralny.
—  Masz rację może się dziś spotkamy – zapytałam
— Dobrze, to o 20 pm. Przenocujesz u mnie – powiedziałam
— Okej do to 20. Pa.
— Pa.
Rozłączyłam się i płożyłam mój iphone na stół. Westchnęłam i usiadłam na łóżko z zamiarem rozmyślaniem nad swoim nędznym życiem.
_______________________________________________________________
Witam wszystkich !
Na początku zacznę od tego iż nikt nie komentuje tego bloga.
Oczywiście to mnie smuci, ponieważ nie wiem czy wogule ktoś go czyta.
Dlatego proszę, aby każdy kto przeczyta tego bloga go skomentował.
Jest to dla mnie motywacja do pisania kolejnych rozdziałów.
W sprawie rozdziału :
Czy chcielibyście aby wprowadzić jakiś wątek miłosny ( nie licząc Nialla i Katy )? Jeśli macie pomysły to podajcie w komentarzach.
Ogólnie jak podoba wam się historia? ( Jest po części związana z The Orginals)
Co sądzicie o głównych bohaterach? (Klaus, Niall, Katy, Hope )
Ostanie pytanie - Czy chcecie abym wyjaśniała wam pojęcia i po krótcy historię pierwszych rodów ? 
To wszystko dodam tylko abyście komentowali bloga.
Do następnego xx :3


poniedziałek, 2 listopada 2015

Rozdział 3

Rozdział 3

*Katy
~~ 9:15 pm~~

Cały pokój rozświetliły promienie słoneczne, które padły na moją twarz.Z uśmiechem na twarzy ogrzewałam się, kiedy nagle po całym domu rozległ się krzyk mojego brata pomieszany z przekleństwami. Przerażona, ale też zaciekawiona weszłam na korytarz, gdzie prawdopodobnie był braciszek.Kiedy moje stopy zetknęły się z jasnymi kafelkami ujrzałam mojego brata leżącego na podłodze przy zmasakrowanym stole oraz wazonie.Westchnęłam głośno i czekałam aż Jack się podniesie i wytłumaczy mi okoliczności tego zamieszania.Po krótkiej chwili wstał, a ja mogłam wypytać go zajście tego incydentu.
- Co tu się stało? - zapytałam.
- Wpadłem na stolik - powiedział.
- Dobra -powiedziałem nie chcąc się kłócić - Idę zrobić śniadanie - poinformowałam brata.
- Tylko zrób naleśniki - zrobił słodką minkę, a chwilę później zabrał się za sprzątanie.
Przytknęłam i odwróciłam się kierując swoje ciało na śnieżnobiałe schody.

~~  W tym samym czasie ~~
*Klaus

Zły zacząłem się kierować w stronę pobliskiego baru w którym bywałem bardzo często.
Wszedłem do pomieszczenia, który był utrzymany w stylu retro.Szczerze mówią ten bar kojarzył mi się z najjaśniejszymi latami mojego życia.Usadowiłem się w najciemniejszym kącie owego budynku, czekając już zniecierpliwiony  na mojego przyjaciela.
Nie minęło parę chwil a moim oczom ukazał się Niall.Nie musiałem długo czekać aż   blondyn usiądzie naprzeciwko mnie parę minut później.Uśmiechnołęm się niezbyt przyjaźnie i nachyliłem się w stronę moje przyjaciela.
- Cóż za niespodzianka - zapytałem.
- Myślę że chyba mnie się spodziewałeś - powiedział.
- Oczywiście - odparłem z nadmierną pewnością.
- Teraz przejdźmy do sedna. Kto zabija wampiry w francuskiej dzielnicy ?- zapytałem bardzo poważny, opierając się o krzesło.
- Nie wiem, nikt nic nie wie - powiedział.Westchnąłem wiedząc że znów muszę się sam tym zająć.
Wstałem i skierowałem się w stronę wyjścia, lecz przed przekroczeniem progu usłyszałem krzyk Nialla.
- Klaus nie rób nic pochopnie - krzyknął.
Tym momencie te słowa nie miały dla mnie znaczenia za wszelką cenę chciałem znaleźć tego mordercę i mu odpłacić.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam :)
Oto przedsmak dalszej części.
Wiem że krótki, ale nie mam siły na pisanie bardzo długiego rozdziału.
Myślę że to uszanujecie i zostawicie komentarz.
Do następnego :*


piątek, 23 października 2015

Rozdział 2

*Katy

~14:20 pm~ 
Wyszłam ze szkoły, czekając na moją nową poznaną koleżankę - Hope. Dzisiejsze lekcje minęły mi szybko, chociaż miałam problem z przystosowaniem się do klasy. Można rzec że jestem introwertykiem, który miał problem z opisaniem swojej historii. Szczerze mówiąc na każdej lekcji się tylko przedstawiłam, bo wolę nie rozpowiadać na prawo i lewo tego że jestem sierotą a mój bart jest w gangu. Nie każdym to pasuje a większość ludzi uważa że jest niebezpieczny - moim zdaniem jest po prostu zagubiony, zgubił swój cel i wkroczył na złą drogę. Próbowałam przestawić go na lepszą stronę życia lecz nie dopóki człowiek nie zrozumie że robi coś złego nie przestanie. Chociaż dla mnie zawsze będzie tym kochającym, opiekuńczym braciszkiem którym zawsze przy mnie jest. Westchnęłam spoglądając na zegarek - 14:50 pm. Przewróciłam oczami i spojrzałam na drzwi wejściowe, przez które Hope właśnie przechodziła. Dziewczyna była uśmiechnięta od ucha do ucha.
Wiedziałam że coś się zdarzyło więc jak najszybciej próbowałam z niej wyciągnąć informacje.
- Co tak długo ?- zapytałam bardzo ciekawa.
- Posłuchaj - zrobiła krótką przerwę biorąc oddech- Luke zaprosił mnie na randkę - powiedziała uradowana.
- Jaki Luke ?- zapytałam
- Kati wszytko ci powiem później muszę już iść - powiedziała szybko brunetka.
Wymieniłyśmy się numerami telefonu, a chwilę później straciłam dziewczynę z oczu.
Zeszłam ze schodów kierując się w stronę wyjścia z terenu szkoły. Kiedy byłam przy bramce wyjściowej nagle pojawił się przede mną ten tajemniczy farbowany blondyn.
Podniosłam oczy i zaczęłam się mu bez szczelnie przyglądać. Ten aspekt nie przesadzał zbytnio chłopakowi bo się szeroko uśmiechał. Dopiero teraz mogłam zobaczyć jego różnorodne tatuaże, który pokrywały praktycznie całe jego ciało. W dolej wardze jak i nad łukiem brwiowym miał dwa czarne kolczyki. Moją czynność przerwał blondyn.
- Zrób zdjęcie będzie na dłużej - zaśmiał się.
- Nie musisz przy mnie udawać pewnego siebie dupka - powiedziałam.
Zobaczyłam że zezłościłam chłopka ponieważ jego oczy pociemniały.
Nie powiem przestraszyłam się, dlatego wymięłam go i najszybciej skierowałam się do domu.
Nie długo trwała moja samotna podróż, ponieważ dołączył do mnie chłopak.
Nadal wydał się wkurzony lecz teraz się nad czymś zastawiał.
Stanęłam i unosząc brew czekając na wyjaśnienia.
- O co ci chodzi - zapytałam lekko rozdrażniona.
- O ciebie - powiedział.
- Można prosić o więcej wyjaśnień - powiedziałam z lekko drwiną.
- Hmm jesteś jak to powiedzieć niedostępna a ja takie lubię - powiedział
- Czekaj ty uważasz że z tobą będę ?- zapytałam.
- Oczywiście księżniczko - powiedział.
Mogę powiedzieć że ta odpowiedzieć mnie zatkała. Widziałam że blondyn się zaśmiał z mojej reakcji. Otworzyłam buzię jednocześnie zamykając ją. Blondyn podszedł do mnie nie bezpiecznie blisko i znów poczułam to uczucie strachu. Uśmiech chłopakowi nie schodził z buzi. Sięgnął do mojej kieszeni i zaczął coś na nim zapisywać. Po chwili mi go odał i odszedł. Spojrzałam na swój telefon sprawdzając co chłopak na nim robił. Teraz dopiero zobaczyłam że zapisał swój numer. Westchnęłam a później skierowałam się w stronę domu.

~21:24 pm~
Siedziałam właśnie w swoim łóżku przeglądając Facebooka, tumblra i aska.
Znudzona wyłączyłam komputer.
Zeszłam z łóżka i skierowałam się do łazienki.
Długo tam nie zagościłam ponieważ dostałam esemesa.
Niall:
Jutro idziesz ze mną na imprezę.
Ja :
Chyba sobie żartujesz.
Niall:
Nie. Posłuchaj albo idziesz albo sam przyjdę do ciebie.
Ja :
Nigdy 
Niall:
Nie chesz po dobroci, dobrze to będzie po mojemu.
Przestraszona wyłączyłam szybko telefon i schowałam się pod kołdrę nie wiedząc co zrobić.
Nie musiałam długo czekać aż kraina snu zabrała mnie w swoje objęcia.
_________________________________________________________________________________
Cześć !
Wiem że długo mnie nie było na tym blogu ale teraz wróciłam z nową weną i świerzą historią dla was.
Żeby ułatwić wam komentowanie zostawię parę pytanek :
1. Jak wam się podoba postać Nialla ?
2. Co sądzicie o Katy ?
3. Co waszym zdaniem może się zdarzyć na randce Hope ?
4. I kim waszym zdaniem jest Luke ?

Do następnego !:*
I PAMIĘTAJCIE KOMENTUJCIE :*


wtorek, 20 października 2015

Rozdział 1

*Katy
Kierowałam się w stronę miejsca, w którym miałam spędzić najbliższe dwa lata-szkoła.Miejsce, które odstrasza większość ludzi nie tylko z powodu prac domowych czy innych tego typu rzeczy, lecz ze względu że zabiera nam wolny czas.Westchnęłam i weszłam na plac, gdzie były parkowane samochody.Przeleciałam wzrokiem po placu, ani jednej żywej duszy nie licząc blondyna, który wychodził właśnie z Chevroleta.Uważnie mu się przeglądałam bo miałam wrażenie że go znam.Nieznajomy jak na zawołanie odwrócił się do mnie.Byłam zaskoczona kiedy ujrzałam tą samą twarz co we śnie.
Chłopak bardzo podobne blond farbowane włosy, lekko malinowe usta oraz ciemne brwi.
Lecz jedna rzecz nadal mnie nie po koiła, miał on krwisto czerwone oczy co chyba u człowieka były rzadko spotykane, a w mnie osobiście zbudzały lęk.
Przeraziłam się i szybko spuściłam głowę potrząsając nią. Chcąc wyrzucić ten obraz jego oczu z  mojej głowy, spojrzałam jeszcze raz w stronę samochodu i zobaczyłam że chłopaka nie ma.Zaskoczona, wzruszające ramionami skierowałam się w stronę wejścia.Kiedy otworzyłam duże metalowe drzwi moim oczom ukazał się biało - zielony korytarz.Po każdej stronie stały szafki na szyfr.Lekko zniesmaczona pierwszym dniem zaczęłam iść w głąb korytarzu z wyraźnym grymasem na twarzy i wtedy dało się zauważyć że wszystkie rozmowy ucichły, kiedy tylko weszłam. Nie którzy nie szczelędzili sobie nawet plotek na mój temat bo było widać że każdy szepcze coś za moimi plecami.Przechodząc przez korytarz czułam się jak w starej szkole, jakbym znów była wyśmiewana i poniżania przez swoich rówieśników.Mimo to że miałam tam przyjaciół, których było niewielu to wyprowadziłam się z Barcelony.Mogliśmy tam zostać z bratem, lecz to było miasto, które teraz kojarzy mi się ze śmiercią rodziców.Tak zginęli w wypadku samochodowym ubiegłego lata.Pamiętam wtedy że to był trudny okres, a dziewczyny które mnie nie lubiły wykorzystały to że straciłam rodziców i zadały cios poniżej pasa.Wtedy zamknęłam się w sobie i przestałam chodzić do szkoły.Nie chciałam już więcej ich widzieć, lecz moja nienawiść, złość i smutek przerodziła się w depresję.
Ten stan zaczął mnie zabijać, dzień w dzień na moich nadgarstkach zaczęły pojawiać się nowe rany.To właśnie musiało mojego brata do przeprowadzki.
I tym oto sposobem znajduje się w Nowym Orleanie, w miejscu gdzie zaczynam nowe życie.Stałam właśnie przed sekretariatem, gdzie miałam się skierować po rzeczy potrzebne mi do nauki.Zapukalam lekko, a później weszłam, mówiąc ciche dzień dobry.
Sekretarka spojrzała na mnie i gestem ręki nakazała mi usiądź na jednym z foteli.Posłuchałam się i chwilę później siedziałam na czarnym fotelu naprzeciw pokoju dyrektora, gdzie sekundę temu weszła owa sekretariarka.Mając trochę czasu skupiłam się na wyglądzie pokoju.
Był on utrzymamy w kolorach ciemnej zieleni z białymi meblami.Na środku stały dwa biurka, które zostały otoczone przez szafy z różnymi dokumentami.Skórzane fotele znajdowały się po lewej i prawej stronie, natomiast obok drzwi wejściowych stał stolik z dzbankiem tylko że bez kwiatów.
Drobny szczegół, który nadał by życiu temu pokojowi, lecz bez niego jest szary i mdły.Takie jest też nasze życie wystarczy jeden szczegół aby wszytko zmienić i mogę powiedzieć że w tym  momencie to ja uzyskałam ten szczegół ponieważ do pokoju wszedł chłopak, który wydawał mi się znajomy.Usiadł obok mnie, dzięki czemu mogłam mu się przyjrzeć.Długo nie musiałam się zastanawiać bo zobaczywszy te blond włosy wiedziałam kim on jest, choć nie do końca.
To był ten chłopak z parkingu. 
Zdziwiona jego obecnością tutaj otworzyłam usta żeby zapytać się co on tu robi, lecz w tej samej chwili je zamknęłam.On spojrzał na mnie i się uśmiechnął zostawiając mnie z jego dziwną odpowiedzą że Nowy Orlean ma swoje tajemnice, które powinny pozostawić w ukryciu. A potem jak gdyby nigdy nic wyszedł.Byłam przytłoczona i zaskoczona jego wypowiedzią że nie zauważyłam kiedy dyrektorka poprosiła mnie o wejście do jej gabinetu.
-----------------------------------------------------------------
HEJ KOCHANI! Po długiej przerwie wreszcie jest pierwszy rozdział.Cieszycie się? Jeśli tak to skomentujcie rozdział :)
Bo to motywacja.
Do następnego!

wtorek, 15 września 2015

Prolog

Prolog


~~
Obudziłam się w lesie, a wokół otaczała mnie ciemność. Wstałam powoli i obejrzałam miejsce w którym się znajdowałam. Stare drzewa, które dawno nie miały liści. Były otulone tylko przez biały puch zwany śniegiem. Spojrzałam na swój stój, który mnie zdziwił. Miałam na sobie czarną, długą,
wieczorową suknię, oczywiście na ramiączka. Stałam na środku lasu, kiedy nagle usłyszałam szmer, a potem przeraźliwy śmiech. Od razu zerwałam się do ucieczki. Biegłam prostego przed siebie, kiedy na mojej drodze stanął kamień o który się potknęłam. Krzyknęłam z bólu i wiedziałam że już po mnie.Kiedy ciemna postać która wyskoczyła za drzewa pociągnęła mnie za sobą. Próbowałam krzyczeć ale ta nieznana mi osoba zasłoniła mi usta. Kiedy oddaliśmy się od tamtego miejsca. Spojrzałam na mojego sprawcę. Był to blondyn, z malinowymi ustami i tatuażami.
Uśmiechnęłam się, lecz jedno mi nie pasowało. Jego oczy, były czerwone - całe czerwone.
Moje poczucie bezpieczeństwa zastąpił nagle przeraźliwy strach.
Cofnęłam się to tyłu aż wpadłam na drzewo. Chłopak zaśmiał się i zaczął do mnie powoli podchodzić. Aż wreście znalazł się niebezpiecznie blisko mnie.Nachylił do mojego ucha i powiedział:
- Boisz się mnie?- zapytał .
Ja tylko przytaknęłam i spojrzałam ze strachem na niego.
Blondyn był rozbawiony tą sytuacją, nie powiem wkurzyło mnie to.
- Kim jesteś? - zapytałam z zebraną odwagą.
- Twoim czarnym aniołem, który przysporzy ci wiele problemów - powiedział.
Zdziwiła mnie jego odpowiedź, która była dla mnie w tej chwili nie zrozumiała.
- Niall - powiedział i zaczął się oddalać.
Chciałam zapytać chłopaka jeszcze o parę rzeczy, lecz obraz się rozmazał.
Tym razem znalazłam się u siebie w pokoju.W miejscu gdzie czułam się bezpiecznie.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mamy prolog- Jak wam się podoba ? 
Do następnego ♥ 

czwartek, 3 września 2015

Ważne !!!!!

WAŻNE !!!


Mam pomysł aby zacząć ten blog od nowa -
wiecie nowa historia ale ta sama tematyk i bohaterowie .
Zgadzacie się ?
Bo mam nowy pomysł na tego bloga :)
Swoje przemyślenia piszcie w komentarzach :)

Theme by violette