wtorek, 10 listopada 2015

Rozdział 4


Rozdział 4


Notka pod rozdziałem!!! Ważne przeczytaj!!!

*Klaus
16:15 p.m

Wieczór powoli się zbliżał, a ja nadal nie miałem odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Idąc francuską dzielnicą, obserwowałem ludzi, którzy szczęśliwi szli przez miasto. Szczęście nadzwyczaj trudne pojęcie, które nie łatwo określić w jednym prostym słowie. Ludzie mówią, że bez trudu je znaleźć, ale to zwykłe kłamstwo. Sam się o tym przekonałem, a miałem na to tysiąc długich lat. Ludzie kłamią, istoty świata naturalnego kłamią, wszyscy kłamią, ponieważ prawda boli, a prawda jest taka, że ja nie umiem zaznać szczęścia, ponieważ je niszczę. Jestem potworem, który ukrywa się pod nieistniejąca skórą człowieka. Jestem nieśmiertelną hybrydą która, nie zaznała prawdziwej miłości. Jestem istotą, którą ciężko zrozumieć i trzeba mieć przy mnie dużo cierpliwości. Umiem zaskakiwać jednocześnie psując więzy, które zawieram. Mimo iż jestem taki jaki jestem, istnieje jeszcze u mnie te nasionko dobra. Znalazłem się przed domem niemalże w mgnieniu oka i równie szybko przekroczyłem jego próg. Po męczącym dniu marzyłem głównie o tym, by dobyć pędzla. Odwiesiłem płaszcz, zdjąłem buty i zdaję się rzuciłem gdzieś w kąt, opuściłem przedpokój i minąłem korytarz, następnie skręciłem w lewo i znalazłem w biurze. Poprawka: w pomieszczeniu, do którego sprowadzałem wszystko, a jeśli chodzi o istoty podobne do mnie, to sprowadzały się same.Zalazłem się w pokoju, gdzie ukazała się moja dusza artystyczna. Oczywiście, że byłem artystą, a moje obrazy ukazywały to co czuję. Zabrałem pędzel z brązowego stołka i zacząłem malować. Moim obiektem przelewu na płótno był owy pokój, lecz zamiast go ukazać w brązowo ciemnych kolorach z elementami białych mebli niekiedy czarnych z ciemną jasno zlewającą się podłogą, pokazałem ten pokój inaczej bardziej oczami artysty zacząłem malować go w inny sposób. Najpierw biel która przechodziła w ciemność i wyróżniła ten pokój na moim obrazie. Jakby ciemność i jasność toczyły ze sobą bitwę i w tym momencie mogłem zauważyć że mój obraz był bardzo podobny do mnie. Ja sam ze sobą toczyłem bitwę i bardzo często ją przegrywałem.
Miałem zamoczyć pędzel w farbie, kiedy mój brat wszedł do pokoju, przerywając moją czynność.
— Bracie, mam wieści – poinformował mnie Elijah.
— Słucham, może ty masz ciekawszą koncepcję od reszty – powiedziałem uśmiechając się chytrze.
Położyłem pędzel na stole i skupiłem swój wzrok na osobniku przed mną.
— Niedaleko cmentarzu, który należy do jednych z sabatu wiedźm, znalazłem sól.To oznacza że w zabójstwa wampirów są zamieszane wiedzmy jak i demony – powiedział, poprawiając przy tym swój jak zawsze idealnie ułożony krawat, który konstatował z jego ciemnym garniturem.
— To jakim cudem Niall nic nie wie ? – zapytałem zmieszany z tropu.
— Demony się go wyparły, bo poparł twoją stronę Klaus.
Zmarszczyłem brwi i zaciekawiony zadałem pytanie, które siedzi w mojej głowie od paru dobrych chwil.
—  To gdzie jest Niall?– zapytałem.
— Nie wiem – powiedział, obracając się za siebie.
I w tym oto monecie ujrzałem blondyna z uśmiechem na twarzy.
— Gdzieś ty był ? – zapytałem podkreślając bardzo mocno każde słowo.
— Powiedzmy że znalazłem dziewczynę, tą którą tak długo szukacie – oznajmił.
— Kogo ? – zapytałem, przybierając poważną minę.
— Siostrę Jacka - powiedział.
—Czy to nie on pochodzi od pierwszych rodów ?- zapytał Elijah.
— Tak i wychodzi ma to,że oboje pochodzą od dwóch różnych rodów – powiedział Niall. Zaciekawił mnie swoją wypowiedzą, ponieważ chodziły pogłoski, że cała linia pierwszych  rodów wyginęła, a teraz jednak jest światełko w tunelu.
— Z jakich rodów ? - zapytałem Nialla, będąc bardzo ciekawski.
— Z tego co wiem to istnieją jeszcze cztery rody :Oscuridad, Brillo, Maldición i Virtudes.Tylko nigdzie nie ma wspomniane z jakich rodów pochodzi owa dwójka –  powiedział.

- Hmm...resztę zostaw mi sam się tym zajmę –  poinformowałem mojego przyjaciela-Zaproś ich na bal Halloweenowy - powiedziałem do  owych osobników, obierając się o krzesło na które wcześniej usiadłem..
— Robimy bal ? Nic o tym nie wspominałeś Niklaus – powiedział mój brat.
Uśmiechnąłem się i kiwnąłem głową na znak potwierdza.
— Kto się zajmie wystrojem naszego domu ? – zapytał Elijah.
— Ty Elijah, z tego co wiem to kiedyś zajmowałeś się wystrojem na bale – uśmiechnąłem się chytrze i wyszedłem z pomieszczania zostawiając lekko zmieszanych chłopaków.
Wyszedłem z domu zamiarem dowiedzenia się czegoś w sprawie zabójstw.
Jako pierwszy cel mojej podróży obrałem sobie cmentarz, który należał do jednego z sabatu wiedźm.
Kiedy znałem się na miejscu spoczynku zmarłych, z którego czarownice czerpały moc, stanąłem na środku zastanawiając się gdzie iść. Dokoła dało się zauważyć groby cmentarne otoczone przez swoją ciemność, sprawiając iż to miejsce było jeszcze bardziej tajemnicze i budzące grozę.
Po długich minutach zastanowienia skierowałem się w prawo gdzie dało się usłyszeć szepty rozmowy.
Znajdując się na miejscu znalazłem czarownice, które nie były ucieszone z mojego widoku.
Uśmiechnąłem się sztucznie.
— Będzie tak stać i się gapić czy zaprowadzicie mnie do waszej mentorki – zapytałem.
— Chodź za mną – powiedziała wysoka brunetka.
Skierowałem się za nią przechodząc obok różnorodnych grobów. Niezbyt zainteresowany tym zacząłem tracić cierpliwość tą jakże długą wędrówką.
— To tutaj – dziewczyna pokazała jeden z grobowców. Wszedłem do środka i od razu dało  się zauważyć świece, które były porozstawiane po całej może rzec kaplicy. Omiotłem wzrokiem pomieszczenie i zacząłem  szukać jakiej jakiejkolwiek żywej duszy. Po paru minutach westchnąłem zniecierpliwiony czekaniem.
— Co cię tu sprowadza Klausie Mikaelsonie – zapytała można powiedzieć kobieta w średnim wieku, w długiej czarnej sutannie zapinanej aż po szyję.
— Wasza banda czarownic, która morduje moje wampiry – syknąłem.
— My się w to nie mieszaliśmy –zaprzeczyła zakładając rękę na rękę.
— To wytłumacz mi to – pokazałem sól – współpracujecie z demonami – zapytałem będąc już u skraju cierpliwości.
— Mówiłam że to nie my się mieszaliśmy i nic nie wiemy o żadnych morderstwach – powiedziała będąc pewna swoich słów.
— Kłamiesz – wykrzyknąłem to i w tym momencie moja cierpliwość się skończyła. Popatrzyłem ze złością na kłamliwą wiedźmę  i szukałem jakichkolwiek oznak strachu. Oczywiście, że je znalazłem, bała się i to bardzo choć próbowała udawać silną, bo kto by nie bał się Klausa Meaklsona.
— Posłuchaj mojego serca, mówię prawdę Nikluas – powiedziała, powoli się załamując.
Zrobiłem to co ona kazała, posłuchałem jej serca. Biło szybko, lecz ze strachu.
Spojrzałem na nią jeszcze raz, a potem podszedłem do niej. W tym momencie byłem praktycznie na równi z nią, bo owa kobieta była bardzo wysoka.
Uśmiechnąłem się sztucznie, a później z całej siły skierowałem moją rękę w stronę klatki wiedźmy wyrywając jej serce. Po skończonej czynności wyszedłem ze cmentarza z poprawionym humorem.
~~ 18:15~~
*Katy
Cały mój dzień minął na siedzeniu w pokoju i oglądaniu filmów oraz seriali. Dzięki temu iż jestem wspaniałą aktorką, która fantastycznie naśladuje różne choroby nie udałam się na lekcję, choć szczerze mówiąc nie poszłam do szkoły z czystej dobroci mojego brata, ale to nie zmienia iż potrafię naśladować różne osoby.Znudzona oglądaniem filmu „ Love Rosie „ który moim zdaniem był nudny. Dziewczyna zakochuje się w swoim najlepszym przyjacielu, a on w niej, choć żadne z nich tego nie wie i w tym momencie wszystko się komplikuje. Moim zdaniem film był oklepany i nudny, dlatego jak najszybciej go wyłączyłam. Po śmierci rodziców straciłam wiarę że istnieje coś takiego jak miłość. Nie umiałam kochać drugiego człowieka nie licząc mojego brata. Nie byłam do tego zdolna, wciąż w mojej głowie przebywały doświadczenia z dawnymi chłopakami. Złamane serce.Ból.Płacz.Depresja. Nic innego nie krążyło mi po głowie, oprócz bólu jaki przeżywałam, dlatego od tamtej pory nie miałam chłopaka, ponieważ obiecałam sobie, że nikt mnie już nigdy nie zrani. Wstałam z łóżka, aby rozprostować nogi oraz ręce. Po wykonanej czynności, zabrałam  ze stolika telefon z zamiarem sprawdzenia co z Hope, która od czasu swojej randki nie odzywała się do mnie. Wyszukałam numer dziewczyny i zadzwoniłam do niej.
Dopiero po trzech sygnałach odebrała.
— Hej Hope, to ja Katy – powiedziałam.
— Hej Katy, przepraszam, że się nie odzywałam ale byłam zajęta – tłumaczyła się Hope.
— Nie musisz się tłumaczyć, lepiej mów jak randka – powiedziałam.
— Co tu dużo mówić była wspaniała, ale Luke to nie mój typ – powiedziała z lekkim smutkiem.
—  Jak to nie twój typ ? –  zapytałam bardzo ciekawa.
— Inne zainteresowania, wogule inne charaktery. Nie mój typ, chyba miłość do nie dla mnie – powiedziała zawiedziona.
— Głowa do góry, znajdziesz innego – powiedziałam, aby podnieść jej stan moralny.
—  Masz rację może się dziś spotkamy – zapytałam
— Dobrze, to o 20 pm. Przenocujesz u mnie – powiedziałam
— Okej do to 20. Pa.
— Pa.
Rozłączyłam się i płożyłam mój iphone na stół. Westchnęłam i usiadłam na łóżko z zamiarem rozmyślaniem nad swoim nędznym życiem.
_______________________________________________________________
Witam wszystkich !
Na początku zacznę od tego iż nikt nie komentuje tego bloga.
Oczywiście to mnie smuci, ponieważ nie wiem czy wogule ktoś go czyta.
Dlatego proszę, aby każdy kto przeczyta tego bloga go skomentował.
Jest to dla mnie motywacja do pisania kolejnych rozdziałów.
W sprawie rozdziału :
Czy chcielibyście aby wprowadzić jakiś wątek miłosny ( nie licząc Nialla i Katy )? Jeśli macie pomysły to podajcie w komentarzach.
Ogólnie jak podoba wam się historia? ( Jest po części związana z The Orginals)
Co sądzicie o głównych bohaterach? (Klaus, Niall, Katy, Hope )
Ostanie pytanie - Czy chcecie abym wyjaśniała wam pojęcia i po krótcy historię pierwszych rodów ? 
To wszystko dodam tylko abyście komentowali bloga.
Do następnego xx :3


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by violette